W Polsce imo obecnie problemem nie jest teoria, a praktyka. Sposoby, metody. Zapisane może być pięknie albo fatalnie, mało istotne. Czy to było ważne w 1960? Ważny jest człowiek, który decyduje, atmosfera. Jeśli w polskim sporcie decydują dzbany, politycy, amatorzy, leśne dziady (jeśli powtarzam, coraz częściej to się słyszy) to nieważne jak dobrze zapiszą regulamin. Nie wiem czy wylapaliscie, któraś z dziewczyn na 1500m powiedziała, że w ogóle człowiekiem poczuła się po wyjeździe do USA. My po prostu mentalnie zostaliśmy w jakiejś innej epoce, a sport w mocnych krajach to najwyższy profesjonalizm, a nie to coś. Przegrywamy na starcie. Ale to temat rzeka.